1. |
||||
Buchnął płomień z oczu jak dwa nieba,
Zapomniałem o rodzimej dali.
Po raz pierwszy o miłości śpiewam,
Po raz pierwszy nie chcę już skandali.
Byłem cały - jak sad zapuszczony,
Byłem łasy na kobiety, wino.
Porzuciłem pęd życia szalony,
Nie czas jeszcze w niepamięci zginąć.
Nieustannie chcę na ciebie patrzeć,
Widzieć oczu odmęt złoto-piwny,
Całą przeszłość w twej pamięci zatrzeć,
Byś ode mnie nie odeszła z innym.
Krok twój lekki i talia jak osa,
Czy poczujesz swym sercem upartym
Jak potrafi chuligan cię kochać
I co zrobi, by być ciebie wartym?
Pozostawię wiersze i wyszynki,
Postanowień moich nic nie zmieni.
Żebym tylko mógł dotykać ręki
I twych włosów koloru jesieni.
Za oczami pójdę, co jak nieba,
Czy w rodzime, czy też w obce dale...
Po raz pierwszy o miłości śpiewam,
Po raz pierwszy rzucić chcę skandale.
|
||||
2. |
||||
Oddzielili cie, syneczku, od snów, co jak motyl drżą,
haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią,
malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg,
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.
Wyuczyli cię, syneczku, ziemi twej na pamięć,
gdyś jej ścieżki powycinał żelaznymi łzami.
Odchowali cię w ciemności, odkarmili bochnem trwóg,
przemierzyłeś po omacku najwstydliwsze z ludzkich dróg.
I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc,
i poczułeś, jak się jeży w dźwięku minut - zło.
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku, czy to serce pekło?
|
||||
3. |
Na lipę słowiańską 2018
05:07
|
|||
Lipo zielona, drzewo ojczyste
Co na mnie kwiaty strąsasz złociste,
I cień daleki rzucasz do koła —
Drzewo rodzinne, ozdobo sioła:
Twoich gałęzi mnogie ramiona
Jako słowiańskie nasze plemiona,
W jednym pniu silnym w ziemi się łączą,
Jeden kwiat sypią i miody sączą.
Gdy Niemiec z ciebie skórę obdziera,
Gdy cię waragska rąbie siekiera,
Ty jednak silna w następnem lecie,
Znowu też same rozrzucasz kwiecie.
Ludy słowiańskie! toż my podobnie
Jak nasza lipa, rosnąc nadobnie,
Przetrwali długie dziejowe burze,
Pioruny, grady i wichry duże.
Z gałęzi naszych cóż nie zrobiono!
Spojrzcie na Polskę nad grób schyloną.
A toż to z onej, o bracia wierni!
Krzyż się ogromny na ziemi czerni.
Z krainy serbskiej, z tej ziemi bolu,
Sterczą mogiły w Kosowem polu.
Z Czech świato-sławnych, z wielkiej Morawy
Krew płynie w srebrnych nurtach Wełtawy.
Nasze Pomorze, sławne przed laty,
Niecnota Niemiec zmienia w warsztaty.
Lipo słowiańska, gdzie twoja chwała?
Czyś ty już nasza lipo spruchniała?
Nic-że już więcej z ciebie nie będzie,
Jak krzyż i warsztat na naszej grzędzie?
«Oj, cicho pisklę! Moje konary
Jeszcze się zdadzą królom na mary.
Oj, cicho pisklę! ucisz swe płacze;
Z mojego drzewa skrzypki prostacze
Nastrój na nutę wielką, podniosłą,
Żeby w tym ludu serce urosło.
Żeby zagrały wszystkie krwi krople,
Żeby ta chwała, co leży w Gople,
Buchnęła w niebo z swojej mogiły!
Żeby się słońca dwa rozświeciły —
Jedno to jasne na modrej fali,
Drugie słowiańskie z słowa i stali.»
|
||||
4. |
1920
03:55
|
Streaming and Download help
If you like Ludola, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp